Po tygodniu spędzonym na pokładzie Pogorii finalnie trzeba nam było zejść na "chwiejny" ląd. Bogatsi w nowe doświadczenia choroby morskiej i krojenia cebuli pod kątem 30 stopni, całą naszą przygodę oceniamy niezwykle pozytywnie. Morze nie oszczędza nikogo; pogoda pokazywała nam to każdego dnia, z początku dostosowując się do naszych nikłych jeszcze umiejętności żeglarskich. Z każdym kolejnym dniem wody przestawały być jednak tak łaskawe, zmuszając nas do łapania talerzy na stołach w mesie, pełnienia wacht w zacinającym deszczu, czy spędzania nocy na próbach niespadnięcia z koi (nie wspominając o wędrówkach bagażu, powodujących nieporządek - pojęcia nie do zaakceptowania i konsekwentnie tępionego przez Pana Bosmana). Doświadczenia te, choć niepozbawione trudności i nie zawsze przyjemne, wydały jednak piękne owoce; wspólne "nieszczęścia" zbliżyły nas do siebie i pozwoliły nam zintegrować się zarówno między sobą; w kręgu Żmichowiaków, jak i z uczniami LO Czackiego - naszymi współzałogantami. Dzięki wspaniałemu kapitanowi zwiedziliśmy nadbrzeżne miasteczka pięknej francuskiej ziemi. Żmichowiacy mieli dodatkowo wyjątkową okazję przećwiczyć w terenie swoje umiejętności języka francuskiego, nabyte na lekcjach w szkole, z lepszymi i gorszymi wynikami, w każdym jednak wypadku nawiązawszy nić porozumienia z miejscowymi:) Chcielibyśmy złożyć szczególne podziękowania załodze stałej i czworgu oficerom wacht, którzy udzielili nam wielu cennych lekcji (nie tylko w kwestii żeglarstwa!) Gdyby nie ich zaangażowanie i trud chodzilibyśmy jak dzieci we mgle, niepotrafiące korzystać z klamek u drzwi, nocami obijające się szelkami o ściany i tupiące jak słonie tuż nad kajutą kapitana, który, trzeba przyznać, wykazywał wobec naszych wybryków anielską cierpliwość. Tak kończymy naszą żeglarską przygodę szczęśliwi i wdzięczni za możliwość przybycia w śliczne zakątki Morza Śródziemnego. I choć jest w nas radość, nutka melancholii odzywać się będzie w naszych sercach jeszcze przez długi czas. Opuszczamy Lazurowe Wybrzeże i z niezapomnianym bagażem doświadczeń, stosując się do słów Mazurka Dąbrowskiego, wracamy z ziemi włoskiej do naszej umiłowanej Ojczyzny, Polski.